Kruszyna – miejscowość wzmiankowana w źródłach pisanych w roku 1337 jako własność rodu Czapla herbu Okrza, najpierw Sieciecha – kasztelana wieluńskiego, później Śtogniewa. W XV wieku Kruszyna należała do Koniecpolskich. We władaniu tej rodziny pozostała do 1621r. Wtedy to Samuel Koniecpolski, wspólnie z bratem Aleksandrem sprzedali Kruszynę Kacprowi Denhoffowi, skoligaconemu poprzez małżeństwo z Koniecpolskimi. On to właśnie był inicjatorem budowy okazałego zespołu pałacowego. Prace przy budowie rozpoczęto w połowie lat 20-tych XVII wieku, a ukończono w 1630r. Legenda przypisuje założenie Kruszyny Denhoffowi, a impulsem tego aktu miało być niefortunne spotkanie z rannym dzikiem.
Według legendy na terenach gdzie dziś leży Kruszyna rozciągały się olbrzymie lasy. Kacper Denhoff pełniący służbę na dworze króla Zygmunta III zaproszony został tu na polowanie zorganizowane przez hetmana Koniecpolskiego. W czasie łowów zapędził się za olbrzymim dzikiem oddalając się od towarzyszy. Dopędził zwierza i zranił go. Rozjuszony dzik rzucił się na niego i niefortunny myśliwy ratować się musiał ucieczką na najbliższe drzewo, a raczej potężny krzew kruszyny. Łowy mimo wszystko zakończyły sie pomyślnie, zaś Denhoff po wyjściu cało z opresji, w miejscu swego ocalenie wybudował kościół, a następnie przeniósł tu swoją siedzibę co dało początek wsi.
Mieszkańcy Kruszyny i okolicznych wiosek z pokolenia na pokolenie przekazują sobie legendę, która w nieco inny sposób mówi o dziejach wsi, a jednocześnie wyjaśnia pochodzenie jej nazwy. Zastanawiającym jest fakt, że legenda ta jest wyjątkowo żywą i uważana przez wszystkich za prawdziwą historię. Zasłyszane współcześnie wersje nie odbiegają nawet szczegółami od wersji spisanej na początku naszego stulecia.
Władający Kruszyną Stanisław Denhoff miał jednego syna, którego znana z intryg królowa postanowiła ożenić ze swoją kuzynką. Mariaż ten był po myśli dumnego magnata, ale syn zakochany w Barbarze Szafraniec, córce dzierżawcy pobliskich Bogusławic nie chciał o nim słyszeć. Kiedy nie skutkowały ojcowskie prośby, rozkazy, a nawet groźba wydziedziczenia uznano, że Barbara czarami usidliła młodego Denhoffa.
Wykorzystując nieobecność syna, stary Denhoff, kazał spalić dworek Szafrańca, wraz z uwięzioną w nim całą rodziną. Łunę pożaru dostrzegł przebywający z wizytą w sąsiedztwie syn, który konno popędził do ukochanej. W drodze spotkał powracających dworzan, którzy opowiedzieli mu o śmierci Barbary. Zrozpaczony młodzieniec zastrzelił się w miejscu gdzie doszła go tragiczna wieść. Stary Denhoff miejsce śmierci jedynego syna uwieńczył kolumną, stojącą do dziś pomiędzy Kruszyną a Borownem. Sam zaś trapiony wyrzutami sumienia, usunął się od świata i resztę swych dni spędził samotnie, w pustelni na ten cel zbudowanej w głębi pałacowego parku.